KOLORY BURZY
Ostatnimi czasy było bardzo upalnie, zachody słońca kusiły by nie siedzieć w domu, tylko np. biegać z aparatem i tworzyć ciekawe historie miłosne. Z większym lub mniejszym powodzeniem. Wiedząc jaki efekt uzyskam na fotografiach, nawet komary mnie nie denerwowały.
Za dnia, można było odczuć niesamowitą duchotę. Choć spędzaliśmy z Adasiem dużo czasu na świeżym powietrzu, a zabawy częściowo organizowaliśmy w cieniu, to po godzinie oboje wyglądaliśmy jak po prysznicu.
Psy preferowały spacery tylko w zacienionych miejscach, gdyż obaj są bardzo czarni i włochaci. Nawet Adaś, zwracał mi uwagę, że psy SAPIĄ, wołając "mamo mamo Aci ehehe ehehe" w tym momencie wyciągał język i naśladował psa.
Stało się ! Wczoraj po godzinie 19 zebrały się piękne chmury, naprawdę piękne. Choć na ten wieczór miałam w planach fotografowanie, to przełożyłam je na piątek (Basiu Grzesiu - do zobaczenia !!).
Pogoda mówiła jedno - zachodu nie będzie. Idzie burza.
No i tak sobie siedzieliśmy z Adaśkiem na balkonie i czekaliśmy na Aniołków , którzy turlają beczki. Nie zawiedliśmy się. Zajęliśmy pierwsze miejsca na widowni i oglądaliśmy jak co rusz jakiś piorun uderzał w ziemię. Z naszej perspektywy było to bezpieczne, ale nie chciałabym być w miejscu jego uderzenia. Adaś robił wielkie oczy, gdy zagrzmiało mocniej i spoglądał na moją reakcję. Uśmiechałam się szeroko, by przygotować go na przyszłość.
Dzisiejszego ranka, stojąc na balkonie, czuć było świeże zimne powietrze. Góry przepięknie spoglądały w moją stronę. A słońce częściej przebijało się przez chmury.
Czarnychy-sierściuchy, ochoczo wylegiwały się na balkonie, a później poszliśmy na długi spacer. Zahaczyliśmy o nasz ulubiony plac zabaw. I zakończyliśmy go kupnem pysznych lodów.
W domu Adaś poprosił o chłodny przysmak, a ja nie mogłam się powstrzymać, by nie uwiecznić tych wszystkich minek, jakie kierował w moją stronę.
Pomijając okropny ból głowy, który mi dziś towarzyszył, ze względu na zmianę pogody, to reszta dnia była bardzo słoneczna.
Hajfajw !