Leśny Park Niespodzianek aka tajemniczy, mglisty, mroczny.
Dość leniwie budziła się sobota do życia. Mimo, iż jedno z nas (Paweł) opuścił ciepłe gniazdo przed 8. Reszta ekipy, rozciągała się leniwie, by złapać rytm poranka. Kawy, dajcie kawy !!! - sama se zrób......
Adaś jeszcze nie potrafi, a może to i dobrze, bo odblokować mojego ajfona już tak i często wchodzi na moje instastory ... dwulatek!
Jestem w kuchni, jest dobrze. Zapach kawy roznosi się na całe mieszkanie, mąż był taki kochany i pobiegł z rana do piekarni po moje ulubione bułeczki wanilki. Są okropnie pyszne i kaloryczne. Spoko, zrobię więcej zjazdów w poniedziałkowych szusach :)
Okej, jakoś udało mi się ogarnąć siebie i dziecko. Po 10:00 wleciał z powrotem Paweł i plan dnia zaczęliśmy urzeczywistniać. Zakładał on wycieczkę do Leśnego Parku Niespodzianek w Ustroniu, jedynym hamulcem miał być padający deszcz. Paweł przez chwilę starał się go doszukać, ale sorry bardzo, ja uznałam, że to ta gęsta mgła pozostawia tyle rosy na twarzy. JEDZIEMY !
Oczywiście kontrolnie ustawiłam GPSa, jakbyśmy się tak zgubili :)


"Wyprawa" osiąga punkt postojowy, czyli kolejna duża kawa dla 100% pewności, że oczy już będą szeroko otwarte (moje ulubione połączenie to zwykła czarna + mocha ).

Leśny Park Niespodzianek, wita nas mocną mgłą, ale jest przyjemnie, nie wieje, śmiało mogę zaryzykować stwierdzenie, że jest ciepło. Na drzwiach wejściowych widnieje karteczka, że drogi są utrzymane na biało, zatem jest ślisko. Spoko. Damy radę. Mamy sportowy wózek i zimowe obuwie. Jeszcze nie wiemy, że tam są całkiem fajne górki do pokonania, ale ta niewiedza, przynajmniej nas przed niczym nie powstrzymuje. Kupujemy paczuszkę ziaren by dokarmiać "wygłodniałą" gadzinę , która od chwili wejścia na park pędzi w naszą stronę.
Adaś jest zachwycony - dzika zwierzyna JE MU Z RĘKI.













Niby biegają wolno, ale wolne nie są, naszła mnie szybka refleksja. Nie popadajmy w skrajność. Jest im tam dobrze, świetnie sobie radzą, są w kupie i każdy wyciąga dłoń by napełnić im brzuszki.







Interesuje nas ścieżka drapieżników. Jest żubr ! Jeden, ale jest. Patrzy na mnie niepewnym wzrokiem i choć dzieli nas zagroda (siatka) i pastuch, to obawiam się o jego reakcję kiedy wyceluję w niego aparat. Długo zbieram się do zdjęcia, niepewnie wyciągam telefon, nagrywam krótki filmik na instastory, ciach ! Dałam radę , jest żubr w kadrze. Dobrze jest postać przy żubrze.








Adaś zaczyna marudzić, niby wszystko jest okej, ale stwierdził chyba, że dawno nie płakał. Wszystkie możliwe czynniki zostały zaspokojone, więc pozostaje cierpliwie przeczekać ten stłumiony napad złości. Nagle dochodzimy do zagrody SOWY. Ptaki te świetnie się ze sobą porozumiewają, ich "rozmowa " między sobą, uspokaja Adaśka. Mam wrażenie, że mojemu dziecku, ktoś wyłączył prąd. Nie zdążyliśmy na pokaz lotów tych ptaszyn, ale pan ochoczo proponuje zdjęcie z sową. Widzę ten błysk w oczach syna, A dalsza reakcja, jest rozczulająca. Delikatnie paluszkiem dotyka, jeszcze delikatniejszych piórek sówki , która nie protestuje. Czuje, że my dobrzy ludzie jesteśmy :)




Popatrz kochanie - Centrum edukacji przyrodniczo - leśnej, idziemy!
Z radością popędziłam do drewnianej chaty, a za mną moi panowie. W środku znajdowały się przeróżne poroża, wypchane zwierzątka ..... opisane i zachowane naprawdę bardzo interesująco.
Paweł znalazł Jenota, który był sprawcą jego wypadku motocyklowego. żartobliwie stwierdził, że w końcu na spokojnie może mu się przyjrzeć z bliska. Opuszczamy szybko to miejsce.





Wkraczamy w alejkę baśniową ! Adaś biega od chatki do chatki, naciskając zielony przycisk, który uruchamia bajkę. Kapitalne miejsce na szybkie odstresowanie po centrum leśniczym. Adaś tańczy , a my przypominamy sobie "Pszczółkę Maję", "Kota w butach" , "Pinokia" i wiele innych pięknych bajek.






Idziemy na plac zabaw, który oprócz huśtawek i innych atrakcji dla dzieci, posiada żywe zwierzątka. Ba jest tam nawet taki jeden biały kozicowy czort, który ochoczo korzysta z głowy i przepycha słabszych od siebie.









Ale wcale jej się nie dziwię. Byliśmy świadkami, jak ojciec z synem, łapali kozice za rogi by na siłę ją unieruchomić. Żenuła ! Historia dobrze się kończy, kozica go podgryzła w łydkę i mocno postawiła na swoim, kto tu rządzi.
Obiekt jest dobrze monitorowany, więc podejrzewam, że w głupszych przypadkach, reagują pracownicy parku.
Punkt widokowy na Czantorię.








Adasia np. gryzła czapeczka w głowę, więc postanowił ją szybciutko ściągnąć.



Stopy zmarzły mi dość mocno.



W planach jest pobliska restauracja, niedaleko parku, ale dziecko usypia nam w aucie, więc żółwim tempem, jedziemy na Biały Krzyż. Jak mi w brzuchu burczy !!! Mężu placków ziemniaczanych mi się chce ;)







Brzuchy pojadły, wszystkie instynkty się uspokoiły. Można spokojnie wracać do domu.
To był naprawdę udany dzień. Wydaliśmy 34 zł na wejście do Parku (2 dorosłe osoby, dziecko do lat 3 za free).
Mam nadzieję, że pasażerom i kierowcy tego autobusu , mimo awarii, dobrze zakończył się dzień. Gdyż dwa koła po prostu odpadły ....

Na koniec chciałabym Was prosić, o Wasze miejsca, gdzie spędzacie czas wolny z rodziną, szczególnie z dziećmi ? Chciałabym stworzyć taką listę , na mniej kreatywne dni. Dla Was i dla siebie.
Link do Leśnego PN: