top of page

Mountains Calling

Dziś chciałabym poruszyć temat, górskich wycieczek, które przybierają formę Wyryp Górskich. A dlaczego?

Dowiecie się w tekście poniżej.

Tęsknota za górskimi szlakami narodziła się we mnie wraz z informacją, że jestem w 7 mym tygodniu ciąży. Wtedy nieświadoma, co we mnie rośnie, poszłam z doświadczonymi górołazami w Tatry. Okazało się , że trasa jaką mamy zaplanowaną, mierzyła około 24 km.

Sporo jak na pierwszy raz ! No, ale przecież dam radę. Dynamicznym krokiem ruszyliśmy o 5 rano z Kuźnic. Około 23:00 byliśmy z powrotem przy naszym aucie. Ledwo pełzające istoty o własnych, zakrwawionych stopach, kompletnie przemęczeni, ale szczęśliwi, że żyją.

To była pierwsza i ostatnia taka wyrypa. A na pewno ostatnia przed urodzeniem się mojego syna Adasia.

Kolejna w pełni zaplanowana wycieczka górska , była już w towarzystwie mojej ukochanej koleżanki Marty (pozdrawiam). Spędziłyśmy pełny pierwszo -kwietniowy weekend w Tatrach. Cel : Czerwone Wierchy: 21 km. Jak wiadomo w kwietniu, śniegu w wyższych partiach gór, sporo. Wtedy było go dużo za dużo, a nas zauroczyły krokusiki na polanie Chochołowskiej. Spóźnione wyruszyłyśmy na szlak, a przerażone wróciłyśmy do schroniska na Ornaku o 21:37. Dwa piwa wciągnęłam jak zimną herbatkę z miodem. Kolejna wyrypa na koncie i słowa końcowe : nigdy więcej !!!

Oczywiście między tymi długimi wycieczkami, wyjeżdżałam na dużo krótsze, spontaniczne wypady. Które zaczynałam wczesnym rankiem i kończyłam za dnia :) Czyli tak jak to być powinno. Bez obolałych stóp i wyschniętych warg.

Do sedna.

Chciałabym Wam udzielić jakiś złotych rad. Jak najlepiej przygotować się, a przede wszystkim ZAPLANOWAĆ górską wycieczkę, by nie kończyła się wyrypą i zakrwawionymi stopami .

Ale chyba nie znajdziecie u mnie takiego złotego środka. Dlaczego? Otóż dlatego, że każdy potrzebuje innego rodzaju adrenaliny. Dla innych 5 km po górach to będzie maks, a inni potrzebują ponad 10 km. A matki polki na mniej jak 20 km nie ruszają się z kanapy :)

Oczywiście mam tu na myśli tylko i wyłącznie swój przykład. Gdyż jestem osobą do bólu spontaniczną, niestety nie zawsze moja spontaniczność, bierze pod uwagę fakt, że jest ze mną dwulatek. W takiej sytuacji, często muszę mocno przyhamować, co nie do końca leży w mojej dzikiej naturze. Ale spokojnie, uczę się z dnia na dzień. Adaś to moje pierwsze i ostatnie dziecko. Zatem szereg pomyłek jeszcze się nie wyczerpał.

Dość często - na finiszu takiej wyrypy górskiej, przewijają się w mojej głowie myśli

"i po co ci to było? "

Otóż, znajduję zawsze tą samą myśl: by być lepszą matką. Jak zaczynałam wpis, mogliście się dowiedzieć, że moja przygoda z Tatrami i ogólnie górskimi szlakami odrodziła się, w 7 mym tygodniu ciąży. Czyli wtedy kiedy chciałam wystartować z zamiarem "zdobywania szczytów". Ale okazało się, że mój czas na takie ekstremalne wyprawy, musi poczekać. Moja tęsknota za górami wzrastała razem z rozmiarem brzucha. Mogłam codziennie wpatrywać się w przepiękne zdjęcia znanych górskich fotografów i wzdychałam za każdym razem. Kiedy przyszedł na świat Adaś, dosłownie wszystko eksplodowało. Po 2 tygodniach od Jego narodzin, moje ciało było w pełni gotowe by wrócić na stok. Ta 5-cio godzinna odskocznia, od intensywnego obowiązku, jakim była opieka nad tym cudnym noworodkiem, wzmacniała mnie psychicznie. Ładowałam baterie na kolejne dni wypełnione, karmieniem piersią, nieprzespanymi nocami, czy zwykłymi emocjami tej malutkiej istotki.

Adam skończył 2 lata. Niektórzy to nazywają buntem dwulatka, ale ja tego tak nie szufladkuję. Widzę, jakie wielkie zmiany w nim zachodzą, co nie do końca jest dla mnie zrozumiałe. "Kluczem w macierzyństwie nie jest to, jak radzisz sobie z dziećmi, ale jak radzisz sobie ze sobą" - Emilia Góźdź.

Górskie wyrypy, dla mnie, są wielkim resetem, ogromną ulgą, uspokojeniem się.

Zawsze kiedy wyjeżdżam w góry, początek trasy to kompletna hipnoza. Dławię się świeżym powietrzem, zapachem lasu, rytmicznym krokiem, brzęczącym termosem w plecaku, bólem karku, bo targam swojego Canona. A pod koniec, nie mogę się doczekać kiedy usłyszę, najpiękniejsze i cudownie brzmiące słowo "mama".

"Mamy dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, kiedy orientujemy się, że mamy tylko jedno" - Konfucjusz

Są tu jakieś mamy, które kochają góry? Ujawnijcie się :) Napiszcie, jak to było w waszym przypadku. Jestem naprawdę ciekawa Waszych historii.


bottom of page