top of page

Przesunąć horyzont

  • Zdjęcie autora: strauBMWe .
    strauBMWe .
  • 9 lut 2017
  • 2 minut(y) czytania

Z tej strony nie znałam Martyny Wojciechowskiej. Książkę o takim tytule, wciągnęłam jak rurkę z kremem.

Było to jakoś 4 lata temu. Kiedy potrzebowałam wsparcia dla swoich wewnętrznych zmian. Martyna głównie kojarzyła mi się z sesją z Playboya i na pewno bardziej ze słynnego Wielkiego Brata ;) Sięgnęłam po tą książkę, bo okładka dość mocno zapraszała do środka. Zobaczyłam śnieg, szczyt i spalony nos Martyny. Pomyślałam sobie "ta kobieta jest zupełnie kimś innym, niż do tej pory myślałam" .

W zimę uwielbiam śmigać na desce, ale ostatnio równie mocno, poczułam potrzebę wolniejszego przemieszczania się po ośnieżonych górach. Tak naprawdę zawsze marzyłam o wyjściu w góry zimą, ale szukałam mnóstwo ograniczeń, które usprawiedliwiały moje lenistwo.

Snowboard, był idealny. Wyciąg zawozi cię na szczyt i zjeżdżasz. Z czasem nabierasz doświadczenia i zaczynasz kombinować, w efekcie potłuczesz sobie bark, kolana i dupę.

To samo tyczy się górskich wycieczek. Zaczynasz w lato, dzień jest długi, jest pięknie. Nabierasz doświadczenia i zaczynasz oglądać zdjęcia innych ludzi, którzy maszerują po ośnieżonych graniach gór i wrzucają zdjęcia na insta #winterwonderland !

Myślę sobie, też chcę tego, czuję , że czas na mnie, że zimą łatwiej mi się oddycha. Wszystko jest białe i minimalistyczne.

Powróćmy jeszcze do książki, dlaczego w ogóle chcę się do niej odnieść. Byłam dziś u chirurga, rutynowa kontrola (zdarzenie jakie miało miejsce na stoku w Jurgowie). Jestem cała, niby zdrowa, lekko obolała, ale wiem, że lewe kolano doskwiera , czasami mocniej niż myślę a co gorsza potrafi wyskoczyć z miejsca ... i po chwili wrócić.

Skoro porywam się z zamierzeniem wejścia na Grossa to chyba dobrze wiedzieć, czy mam je sobie zarzucić na szyję i nie męczyć, czy może zgłębić opcję "co mi dolega"?

Wiem, że chirurg średnio musi wykazać się zaangażowaniem, jeśli nic nie jest złamane. Ale obojętność z jaką się spotkałam dziś, przypomniała mi o wypadku na stoku. Tam też ludzie przejeżdżali, skanerem w oczach oceniali, że gra gitara i szusowali dalej. Nie proszę o analizę sytuacji, ale o odrobinę ludzkości.

Martyna miała dwa razy złamany kręgosłup, prawie każdy specjalista odradzał jej jakąkolwiek aktywność sportową. Ona postawiła na swoim i znalazła lekarza, który jej powiedział , że "się da".

Kiedy potłukłam sobie bark, zjeżdżając ze stoku, w szpitalu zabrali mi GOProwską szynę, tłumacząc, że jest lepsza od tych które oni mają, a w zamian założyli mi szynę piszczelową, na rękę ! Kiedy ból był silniejszy niż duma i honor, rozpłakałam się i dyżurny chirurg skierował mnie do specjalisty. Czas oczekiwania 4 miesiące. Do tego momentu, pełne unieruchomienie. Dwa dni wytrzymałam. Czułam się ograniczona na każdej płaszczyźnie, nawet zdjęcia nie mogłam wykonać, bo była to prawa ręka. Zasięgnęłam opinii w necie o szybkiej prywatnej rehabilitacji i trafiłam do Bartosza Radosza. Pozdrawiam Ciebie serdecznie ! Uratowałeś mnie od kalectwa. Kiedy umówiłam się na wizytę, czekałam dwa, trzy dni? Weszłam do gabinetu i próbowałam ściągnąć kurtkę..... 10 min później udało się .....

Po 45 minutach rehabilitacji, moje ciało zaczęło składać się w całość. W 30 sekund założyłam kurtkę i szczęśliwa popędziłam do domu.

Ponad miesiąc później stanęłam na desce i zakończyłam sezon snowboardowy.

Szanuję siebie i swoje zdrowie, ale wiem do czego zdolny jest mój organizm. Naprawdę skubaniec szybko się regeneruje i w kwestii kolana nie zamierzam czekać, tylko biorę sprawę w swoje ręce.

Pamiętajcie, by przede wszystkim, słuchać samego siebie.


 
 
 

Comentarios


  • MOTO
  • KH LOGO NEW
  • Black Facebook Icon

© 2015 przez HighMOM

bottom of page