top of page

PODSUMOWANIE MIESIĄCA. MAJ.

Pierwszy raz odkąd coś tu podpisuję, natchnęłam się by zrobić podsumowanie. Może dlatego, że maj był miesiącem niezwykłym, pod każdym względem. Chyba najbardziej pogodowym. Nawet raz miałam ochotę wyciągnąć dechę snołbordową i śmignąć drugi raz zakończyć sezon.

Maj rozpoczęłam wycieczką z Adasiem na MALINÓW . Pierwszy nasz poważny spacer po szlakach. Zdobyte 1115m npm i mega dumna mama. Dziecko dzielnie maszerowało szlakiem, witając się z mijającymi nas ludźmi słowem "papa".

Gór było mi mało, więc następnego dnia skoczyłam na plener ślubny z Para Młodą. Obowiązkowo malownicza Góra Żar i okolice jeziora Żywieckiego. Wczesnym rankiem rozpoczęliśmy zdjęcia, by osiągnąć jak najlepszy efekt na zdjęciach. Dziękuję Wam kochani za wyrozumienie, w tym temacie.

Nie uwierzycie ! Następnego dnia miały być Tatry, ale mąż porwał mnie na randkę motocyklem. Nie odmawiam. Uwielbiam adrenalinę i zawsze ją sobie podnoszę. Aczkolwiek motocykl do tej wycieczki wybraliśmy Afrykę Twin. Może nie jest demonem prędkości, ale to zależy kto ją dosiada.

Kilka dni później pracowałam w pięknych górskich warunkach. Fotografowałam ślub w Szczyrku. Nie mogłam się doczekać tego zlecenia, gdyż ekipa która była odpowiedzialna za video i muzykę to stara wataha , którą uwielbiam bardzo mocno.

Ledwo zdążyłam wywietrzeć górski klimat, kilka dni później zabrałam syna na Klimczok. W celu sprawdzenia terenu do sesji ślubnej. By dwa dni później porwać moją fantastyczna Parę właśnie w to piękne miejsce. Zgodzili się, a w moim sercu zagościła niepojęta radość. Spakowaliśmy się w plecaki i popędziliśmy we mgle opowiedzieć historię ich miłości.

Między górami, był też mocno smuty rodzinny wypadek losowy. Pożegnaliśmy ukochanego dziadka. Który dzielnie walczył z rakiem. Po smacznym posiłku, położył się i ..... poszedł w swoją ostatnią drogę. Wiesz co dziadku ! Od tamtego momentu, spacerujesz ze mną, szczególnie mocno czuję Cię w górach. Kocham Cię.

To był ciężki czas, odreagowałam go wschodem słońca na Malinowskiej Skale z Państwem Durczok. Poszliśmy tam, by złapać ich uczucie w kadrach. Asiu, do dziś podśpiewuję twój refren. Musze w końcu dokończyć Waszą sesję ! Jest tak piękna, że będę dozować kadry.

Spodobało mi się wstawanie w środku nocy, więc kolega Darek zabrał mnie na Hałdę Szarlota. Co za wschód !!! Przyznam szczerze, że nie pisałam się na takie cardio z samego rana. Podejście mocno pionowe. A ja sobie założyłam siateczkowe riboki, no cóż. Czułam naturę na każdym kroku, szczególnie rosę. Później dodałam mnóstwo gruzu i węgla i po problemie.

Mój drugi dzień mamy !! HURRA ! Musze przyznać że bardzo byłam wzruszona tym dniem. Wiem ile trudu i wysiłku kosztuje bycie normalną mamą, która miewa lepsze i gorsze dni, ta mamą, która ma swoje obowiązki i pasje. Ale warto, być tą nieidealną, ale kochającą mamą.

Zainstalowana aplikacja pogodowa, na moim ajfonie, mówiła jedno - w niedzielę 28 maja będzie hyc ! Paweł zacierał ręce, bo wyciągnął z garażu naszego poczciwego Hahora. Hornet, bo tak ma dokładnie "na imię" zabrał nas na przejażdżkę, nad Szczyrbskie Jezioro. Miejsce, w którym 4 lata temu się w sobie zakochaliśmy. Siedzieliśmy tak sobie na kamieniu w cieniu i kontemplowaliśmy.

Było nam mało, więc zrobiliśmy jeszcze rundę dookoła niskich Tatr na Słowacji.

Przecież miesiąc jeszcze się nie skończył. Randka z mężem pozostawiła, ogromną tęsknotę by zobaczyć Tatry. tym razem na spokojnie z Adasiem. Następnego dnia byliśmy po 10 rano pod hotelem Belvedere i zapakowaliśmy do auta Martę, moją serdeczną koleżankę. W trójkę poszliśmy szlakiem na Halę Kondratową, przez Kalatówki. Ależ było pięknie ! Mogę się pochwalić pierwszymi promykami opalenizny na moich ramionach.

Dwa ostatnie dni maja spędziłam tu w Żorach. Pracowałam i spacerowałam po lesie. Poniżej wrzucam ostatnie kadry z ostatniego dnia maja.

Czekam na Ciebie czerwcu ! Urlopie mój - NASZ kochany !! Coraz bliżej. Minus 18 dni.


bottom of page